- 18 grudnia Przemysław Jurgiewicz podjął reanimację mężczyzny, który miał zawał i nie dawał żadnych oznak życia;
- Od 20 lat jest funkcjonariuszem Służby Celno-Skarbowej i w służbie nauczył się zasad reanimacji;
- Georg jest jego sąsiadem, ale znali się tylko „z daleka", teraz dzięki odwadze i determinacji Przemka Georg żyje i ma się dobrze. O wszystkim zadecydowały dwie dramatyczne godziny 18 grudnia 2019 r.
Wszystkie dramatyczne wydarzenia miały miejsce w Rzepinie 18 grudnia 2019 roku. Starszy rachmistrz Służby Celno-Skarbowej Przemysław Jurgiewicz wrócił do domu po „dzionce", zrobił zakupy w markecie i spieszył się na emisję ulubionego programu w TV. Zaalarmowany przez sąsiadkę ruszył na pomoc sąsiadowi, który doznał rozległego zawału i nie dawał żadnych oznak życia. Podjął reanimację nie tylko do przyjazdu karetki pogotowia, ale kontynuował współpracę z ratownikami jeszcze przez dwie godziny. Bardzo przydała się jego determinacja, odwaga i dobra sprawność fizyczna, bo odwrócenie bezwładnego mężczyzny, który leży w wąskim przejściu, wymaga dużo siły.
Kiedy odjechała karetka z zaintubowanym Georgiem, ratownicy nie kryli swego podziwu. Padły słowa o uratowaniu życia, o odwadze i determinacji. Nikt tu nie ma wątpliwości, że te kilka minut zadecydowało o ludzkim życiu. Wszystko dobrze się skończyło.
Po dwóch tygodniach Georg wrócił ze szpitala. Pierwsze spotkanie było bardzo wzruszające.
W promieniu kilku ulic wszyscy sąsiedzi znają tę historię i szczerze gratulują. To oni skierowali list do Naczelnika Lubuskiego Urzędu Celno-Skarbowego w Gorzowie Wlkp. Wielu otwarcie przyznaje, że nie wie, czy potrafiłoby w ten sposób się zachować.
Georg zyskał dodatkowy czas, drugie życie. Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że i Przemek zyskał coś niezwykłego – przekonanie, że każdy z nas może robić rzeczy, o które by siebie nawet nie podejrzewał. No i przyjaźń silniejszą niż więzy krwi.